wtorek, 5 października 2010

deratyzacja

Mamy więc hasło: „włoskie szczury precz". Ze Szwajcarii.

Chciałoby się przywołać jakieś przysłowie: „nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka”, „kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie” czy „jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”. Gonił Berlusconi i jego poplecznicy imigrantów, czy to Romów z Rumuni, czy to zdesperowanych boat people przeprawiających się z Afryki, czy muzułmanów chcących przenieść się z piwnic do pełnoprawnych meczetów – wszystko by napędzić sobie głosów w wyborach. Syn szefa Ligi Północnej promował nawet grę komputerową, gdzie punkty zdobywało się za odpędzanie imigrantów od włoskich brzegów. No to teraz mają za swoje. Pikanterii dodaje fakt, iż autor hasła deratyzacyjnego propagowanego we włoskojęzycznej części Szwajcarii sam ma dziadków z Kalabrii.

Co ciekawe, te antyimigranckie partie z Półwyspu Apenińskiego jakoś nie bronią czystości USA i nie domagają się powrotu stamtąd Włochów... Zobaczymy zresztą, jak u nas będzie – dopiero co emigracja do Irlandii i Anglii, czy będziemy zwalczać imigrację do nas, kiedy się niedługo ona zacznie?

Ale włoski wątek ma w Szwajcarii też odleglejszą przeszłość. Jak przy okazji afery minaretowej przeczytałem protesty przeciwko włoskim gastarbeiterom (może dziadkom naszego szczurołapa?), które były obecne u Helwetów już w latach 50., czy 60., Max Frisch, jeden z głównych obrońców imigrantów sformułował wtedy nader ładną refleksję – „sprowadziliśmy siłę roboczą, przyjechali ludzie”.

Ta sprawa z zakazem minaretów w szwajcarskiej konstytucji jest zresztą o tyle kuriozalna, że w tym samym jej artykule, jeszcze do 2001 roku, był zakaz powoływania nowych diecezji Kościoła Katolickiego bez zgody Rady Federacji (a wcześniej także zakaz działalności zakonu jezuitów). To zresztą ciekawa konstrukcja prawna: „Artykuł X – Gwarantuje się wolność wyznania; Artykuł X prim – wyznaniu iks zakazuje się tego i tamtego”. (Więcej: "Po referendum w sprawie minaretów. Koniec złudzeń, Szwajcario")

Szwajcarska Partia Ludowa złapała zresztą po zakazaniu minaretów wiatr w żagle i chciała, oprócz muzułmanów, wyrzucić także Niemców, którzy sprowadzili się do dostatniej Szwajcarii w za dużej ponoć liczbie, a jeszcze po niemiecku śmią mówić jakoś nie tak jak Szwajcarzy. Zresztą zamiast referować poglądy tejże partii polecam poniższą galerię plakatu. Mój ulubiony to ten z jakby antysemickimi krukami – brakuje im tylko jarmułek.


 

Nie wiem, jakie są dalsze losy antyniemieckich zamierzeń szwajcarskich „ludowców”. Intryguje mnie jednak, co o nich sądzi główny obecnie przeciwnik obcych w samych Niemczech - Thilo Sarrazin. Może w swojej książce coś o tym pisze? Pewnie wyjdzie niedługo po polsku, to poszperam i jak coś odkryję to napiszę. Zawsze się przecież znajduje u nas ktoś, kto takie rzeczy wydaje.

Szczęśliwie w szwajcarskim referendum był jeden optymistyczny znak, przez wielu przeoczony: poparcie dla zakazu minaretów było tym większe, im mniej muzułmanów mieszkało w danym kantonie. Czyli ci, co mają muzułmanów za sąsiadów, częściej ich akceptują, ci zaś co ich nie znają częściej żyją jakimiś stereotypami, czy wręcz i fobiami.

Ja nawet rozumiem antyimigranckie nastroje tych, którzy bezpośrednio tracą w konkurencji z nimi swoje miejsca pracy. Bo jak ktoś stracił pracę, gdyż „jakiś czarny”, czy „Polaczek” robi za pół stawki, to można zrozumieć, że się trochę wpienia (kłóci się jednak z taką postawą retoryka partii antyimigranckich, która jest o „darmozjadach" biorących zasiłki z naszych pieniędzy zamiast pracować...).

Ale inni – klasa średnia z zawodami (jak ja) na tyle wyrafinowanymi, że żaden świeży imigrant na rynku pracy im nie zagrozi? Albo emeryt z zagwarantowaną już emeryturą? Co on może stracić przez imigrantów? Chyba tylko kogoś, kto zarabia na jego emeryturę, lub będzie się zajmował nim na starość. Tu niechęć do obcych świadczy chyba jedynie o strachu przed nieznanym światem, czy może o niskim poczuciem własnej wartości.

A już najgorsi są ci, którzy z wyrachowania nabijają sobie głosy na nagonce na obcych, jak Sarkozy, czy też Horst Seehofer, premier Bawarii, co ostatnio do niego dołączył. Najbardziej zaś zadziwiają mnie polscy przeciwnicy imigracji, którym przeszkadzają „obcy” w Europie, oczywiście, o ile nie są to Polacy w Irlandii. Oburzają się, że Turcy w Niemczech kibicują swojej reprezentacji, ale jakoś nie przeszkadzało im, gdy Polonia w Stanach trzymała za Gołotą, a nie za jego amerykańskimi przeciwnikami.

Mamy znajomych w Holandii. Opowiadali nam o swoich sąsiadach, którzy zatrudniali na czarno Polaków, a w wyborach głosowali na Pima Fortuyna, co imigrantów – także tych od nas – chciał powyrzucać. Pewnie teraz przerzucili się na nową holenderską gwiazdę – Guy’a Wildersa.

Swoją drogą ciekawe, czy Wilders ma tym kilkunastu procentom Holendrów, którzy na niego głosują, coś do zaoferowania poza islamofobią.... Pobieżnie przejrzałem w Wikipedii jego program i nic innego tam nie znalazłem. Niedługo zresztą jedziemy odwiedzić naszych holenderskich znajomych, to wywiemy się, jak się tam teraz sprawy mają.

TBC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz