piątek, 25 grudnia 2009

granice wiary i jej istota

Są tacy, co wierzą pełni obawy przed Sądem. Czynią to, co nakazane i unikają tego, co zakazane, gdyż wiedzą, że nadejdzie godzina rozliczenia.

Są tacy, co wierzą pełni obawy przed końcem życia doczesnego, a zarazem pełni ufności w obiecane Życie Pozadoczesne. To wśród nich są pewni ci, który "uwierzyli na łożu śmierci".

A gdyby tak wiarę w Niego oddzielić od wiary w Sąd Ostateczny i Pozadoczesne? Przecież w kanonach wiary osobno wymieniamy Boga, a osobno Dzień Sądu (winniśmy go chyba nazywać Dniem Zmartwychwstania ... Jaum ul-Qijama...).

Czy takie oddzielenie wiary w Boga od wiary w Sąd, w Raj i w Piekło, nie pozwala nam lepiej uchwycić więzi łączącej nas z Nim? Czy Bóg nie staje się wtedy kimś więcej, niż oberpolicjantem pilnującym byśmy właściwie postępowali, czy też ukoicielem naszego strachu przed śmiercią?

Życie Pozadoczesne nie wynika – w sensie logicznym – z faktu istnienia Boga, wiemy o nim z objawienia. Można wyobrazić sobie, że Bóg istnieje, a jednak wraz ze śmiercią przychodzi całkowity koniec (jak chcą ateiści) i żaden Sąd nie ma miejsca.

Co takie wyobrażenie Boga mówi nam o Nim? Czy to granica herezji, czy granica wiary pełniejszej?

Czy wiara nie dla rozliczenia zła tego świata, nie dla uchronienia nas od strachu przed śmiercią, ale dla samej więzi z Bogiem nie jest wiarą pełniejszą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz